Nie jest łatwo słyszeć, gdy twoje dziecko mówi, że go nie rozumiesz, że ono będzie inaczej wychowywać swoje dzieci. Zadajesz sobie pytania: “Czy na pewno jestem dobrą mamą, dobrym tatą?”, “Co zrobiłem źle?”.
Być rodzicem nastolatka – próbować zrozumieć, kontrolować, a może po prostu być obok?
Jako rodzic nastolatka stajesz przed ogromnym wyzwaniem. Ktoś, kto jeszcze niedawno dzielił się z tobą swoim światem, okazywał uczucia, potrzebował twojej pomocy nagle przeistacza się w osobę, która mówi, że jej nie rozumiesz i jesteś beznadziejny lub w ogóle nie chce z tobą rozmawiać. Próbujesz szukać nowych dróg, które pomogą ci dotrzeć do twojego dziecka albo chociaż spotkać się z nim w połowie drogi, ale niejednokrotnie dostrzegasz na niej ogromny mur albo jeszcze większą przepaść. Nie jest łatwo słyszeć, gdy twoje dziecko mówi, że go nie rozumiesz, że ono będzie inaczej wychowywać swoje dzieci. Odbijasz się od zatrzaśniętych ci przed nosem drzwi, łapiesz rzucone w przelocie lekceważące spojrzenia; im bardziej próbujesz być blisko, tym ona lub on bardziej się oddala. Zadajesz sobie pytania: “Czy na pewno jestem dobrą mamą, dobrym tatą?”, “Co zrobiłem źle?”. Czasem myślisz: “Gdybym wiedział(a), że rodzicielstwo tak wygląda, to…” Boisz się dokończyć tę myśl, chwilę później odpędzasz ją od siebie i obwiniasz się o to, że się pojawiła, wstydzisz się jej. Oczywiście nikomu się do niej nie przyznasz…
Być rodzicem nastolatka…
W literaturze psychologicznej dotyczącej rozwoju emocjonalnego dziecka wiele miejsca poświęca się empatycznej postawie rodzica. Na przykład Margaret Mahler opisując poszczególne etapy rozwoju dziecka wyróżniła między innymi fazę symbiozy, kiedy to matka stanowi obiekt, który może być pomocny w redukcji doświadczanych przez dziecko stanów frustracji. Pomimo tego, że opisywana faza dotyczy bardzo małego dziecka (pomiędzy drugim a szóstym miesiącem życia), paradoksalnie można stwierdzić, że nastolatek ma często wobec rodzica podobne oczekiwania – choć oczywiście nie wyraża ich wprost. Rodzic ma przejąć i pomieścić w sobie jego emocje, być “magazynem”, w którym one się gromadzą oraz podlegają obróbce. Następnie oddaje je dziecku w nieco uproszczonej, wewnętrznie przepracowanej formie. Zjawisko to nosi nazwę kontenerowania emocji i jest adekwatne zarówno w relacjach z małymi dziećmi, jak i nastolatkami. Jest to nic innego, jak dawanie nastolatkowi przestrzeni na przeżywanie emocji oraz nadanie im określonego znaczenia, które pomoże dziecku poradzić sobie z nimi w konstruktywny sposób.
Chodzi o to, aby rodzic odbył wewnętrzny dialog, wykonał pewną mentalną pracę, pozostając w pełnym kontakcie z tym, co sam w danej chwili odczuwa. Warto więc zastanowić się wówczas, co ja – jako mama lub tata – czuję i czego potrzebuję? Może czuję się bezradny i chcę być podziwiany przez własne dziecko? Może jest mi bardzo smutno, bo zależy mi na lepszej relacji z nim?
Emocje rodzica vs emocje dziecka
Rodzic mierząc się z trudnymi w przeżywaniu emocjami dziecka, na przykład ze złością, instynktownie próbuje jakoś je złagodzić, wygasić. Być może mówi wówczas do nastolatka: “uspokój się!”, “jak możesz się tak zachowywać?”. Dziecko odbiera tym samym sygnał, że gdy dzieli się z rodzicem swoimi emocjami, może spotkać się z odrzuceniem. Tymczasem warto po prostu nazwać emocję dziecka, spróbować określić jej wielkość, siłę. Można powiedzieć na przykład: “Widzę, że jesteś bardzo zły, tak zły, że krzyczysz i trzaskasz drzwiami”. W ten sposób okazujemy akceptację dla emocji dziecka, przyznajemy mu do niej prawo, czyli właśnie dajemy przestrzeń. Często dostrzeżenie emocji nastolatka i ich nazwanie jest tym, czego on w danej chwili najbardziej potrzebuje.
“Im większa przestrzeń na to, by spojrzeć na dziecko jako na nieznany kraj, bez oceniania i szufladkowania zbyt szybko tego, co dziecko przeżywa i jakie jest, tym łatwiej spotkać się właśnie z nim, a nie ze swoimi własnymi dorosłymi wyobrażeniami, oczekiwaniami i obawami.”
Co może mi dać spotkanie z psychologiem?
Zachęcam, aby przychodząc do psychologa w poszukiwaniu lepszego porozumienia z nastoletnim dzieckiem, zwracać się do specjalisty nie tylko po radę lub gotowe rozwiązanie. Warto spojrzeć na psychologa jak na kogoś, kto będzie towarzyszył nam w poszukiwaniu nowej, zupełnie innej perspektywy w oglądaniu i analizowaniu tego, co dzieje się w naszej relacji z dzieckiem. Szukając pomocy u specjalisty dobrze jest przyznać sobie prawo do pomyłek i potknięć, pozwolić sobie na to, że “czegoś nie wiem”, że” coś robię źle”, że ”czasem się mylę”; innymi słowy zgodzić się na bycie niedoskonałym.
Nie sposób wspierać dziecka w konstruktywnym radzeniu sobie z emocjami w sytuacji, gdy rodzic nie ma w zwyczaju przyglądać się temu, jak on przeżywa swoje własne emocje. Łatwiej będzie nam pomieścić emocje dziecka, jeśli przyznamy sobie prawo do własnych. Psycholog niewątpliwie może udzielić wsparcia w analizie przekonań, kryjących się za określoną emocją. Może też pomóc w odkryciu określonych wzorców komunikacji, które determinują naszą relację z dzieckiem. Czasem – jako rodzice – potrzebujemy jakiegoś punktu odniesienia dla naszego doświadczenia i rodzicielskiej intuicji, bez wątpienia stanowić go może wiedza i doświadczenie psychologa.
W gabinecie specjalisty możemy podjąć próbę pracy nad jakością relacji z dzieckiem lub na nowo ją zbudować – sięgając do zasobów, jakie posiadamy, czerpiąc z naszych doświadczeń. Być może dzięki konsultacjom z psychologiem lepiej zrozumiemy czas dorastania, nauczymy się słuchać własne dziecko, równocześnie dając mu przestrzeń na to, by kształtując swoją tożsamość, badało różne rozwiązania i opcje; by nabierało doświadczeń, które – nie zapominajmy – często budują się w oparciu o jego błędy i młodzieńcze dramaty. Dzięki przeżywanemu buntowi dziecko próbuje oddzielić się od rodziców – po to, żeby stać się niezależną osobą w przyszłości. Nawiązując do pytania zawartego w tytule rozważań: stwarzanie nastolatkowi przestrzeni dla jego rozwoju oznacza zarówno bycie blisko, jak i bycie w dystansie.