W psychoterapii par towarzyszymy parom w ich drodze. Nie możemy niczego przyspieszyć, przewidzieć, zatrzymać. Pierwsza faza procesu psychoterapii jest związana z „przyjmowaniem” przez każdego z partnerów właściwej dla niego pozycji.
Razem nie będąc razem, czyli jak?
Siedzą naprzeciwko siebie. Każdy ze swoją – ich- historią. Każdy ze swoją prawdą i swoim buntem wobec nie-prawdy tego drugiego. Zatrzaśnięci w sobie i nie widzący teraźniejszości, bo ból przeszłości zasłania odczucia z teraźniejszości. Słyszą głosy z przeszłości, szczególnie te, które odebrali jak ukłucie w ten najbardziej czuły punkt własnego bytu. Widzą obrazy zachowań adekwatne do słów, które ukłuły, zostawiły trwały ślad. Żadne z nich nie otwiera swoich drzwi i ma na to swoje wyjaśnienia. Wyjaśnienia logiczne w owej logice usłyszanych słów i zobaczonych zachowań. Mówią, choć każde z nich zna opowieść tego drugiego. Mówią w nadziei, że ten drugi wreszcie zrozumie i powie coś nowego. Mówią, by nie słyszeć swojego bólu i pustki, która coraz bardziej zaczyna gościć w nich samych. Pustki, bo brakuje przecież tego drugiego, pustki, bo przecież kiedyś był on taki ważny, pustki, bo nie ma przecież nikogo innego… W takich momentach raczej mówią o sobie czującym „tu i teraz”, nie mówią o swoich uczuciach.
Świat związku pogrążony w cieniu, w braku, w silnie ściągającej historii z przeszłości..
Czasami latami odkładali swoje frustracje, bo ich ujawnienie groziło utratą związku. A czasami naprawdę wierzyli, że jest dobrze.
Czasami latami nie ujawniali swoich potrzeb, bo je schowali w sobie z lęku przed odrzuceniem. Bo uczucie odrzucenia znane im było – z jakiegoś „kiedyś, gdzieś…”.
Czasami latami mieli nadzieję i właśnie dla tej nadziei trwali i kontynuowali swoje schematy, choć one same w sobie nie dawały im niczego dobrego. Bo wierzyli, że może jeszcze trochę, może jeszcze więcej, może jeszcze ta jedna chwila … i będzie lepiej.
Czasami latami… nie poznawali siebie wzajemnie – nie dlatego, że nie chcieli, ale dlatego, że trwali w poczuciu, że bliskość właśnie na tym polega.
Czasami to co robili, było jedyną możliwością, jaką znajdywali w sobie.
Siedzą dzisiaj naprzeciwko siebie . Ci sami, ale nie tacy sami. W odczuwanym bólu, w apogeum swojej złości, w strachu przed nowym. Bardziej samotni niż będący razem, bardziej z rękoma gotowymi do walki niż do przytulenia. Choć ciągle razem, to bardzo oddzielni. Choć oddzielni, to w tęsknocie za bliskością. Często w relacjach ukrywamy nasze potrzeby wobec partnerów i jednocześnie nie ujawniamy lęków związanych z niezaspokojeniem tych potrzeb. Czemu nie mówimy: „Pragnę od Ciebie, potrzebuję od Ciebie, lubię, gdy Ty, cieszy mnie, gdy Ty….”
W tym właśnie momencie jest jednocześnie zawarta możliwość dalszego odkrywania siebie, bycia razem i budowania na nowo związku, jak i możliwość rozejście się w bezpowrotną przyszłość w oddzielności. Taki jeden punkt z tak wielką potencjalnością…
Bycie nie-razem
W psychoterapii par towarzyszymy parom w ich drodze. Nie możemy niczego przyspieszyć, przewidzieć, zatrzymać. Pierwsza faza procesu psychoterapii jest związana z „przyjmowaniem” przez każdego z partnerów właściwej dla niego pozycji. Pozycji, która nie jest byciem razem, ale jest zaznaczeniem bycia nie-razem. Każdy z partnerów zrobi to po swojemu, podobnie jak to robi w związkowej rzeczywistości. To jest trudny moment w procesie terapii. Mimo deklaracji chęci pracy nad związkiem, w tej właśnie fazie partnerzy są najbardziej nastawieni na walkę pomiędzy sobą. Paradoks tego momentu zawiera się w tym, że zarówno ruch do budowania, jak i ruch do walki wzajemnie siebie niwelują i partnerzy mogą odczuwać bezsilność wobec wspólnej przyszłości. Wejście w proces psychoterapii jest decyzją na patrzenie na siebie w podwójnym lustrze – tego , jak partnerzy widzą, przeżywają i rozumieją siebie wzajemnie i tego, jak widać ich związek z perspektywy lustra przykładanego przez psychoterapeutę.
“Miłość nie jest przereklamowana. Naprawdę jest warta tego, aby o nią walczyć, aby się dla niej narażać i ryzykować. A problem polega na tym, że jeśli nie ryzykujesz niczego, twoje ryzyko jest jeszcze większe.”
Jak w gabinecie luster
Zmiana i rozwój w naszym życiu polega na poszerzaniu naszych ram odniesienia. To wiąże się z żegnaniem się ze starymi nawykami i z gotowością na przyjmowanie nowych znaczeń, nowego rozumienia starych sytuacji. Partnerzy w trakcie psychoterapii par mogą niekiedy czuć się jak w gabinecie luster – każde może pokazywać coś innego, inaczej, z innym naciskiem na inny aspekt. Może pojawiać się moment oszołomienia, mdłości, niechęci, odruchu obronnego, dla niektórych zauroczenia, fascynacji, znalezienia jedynej prawdy. Ważne, aby pracujący z parami psychoterapeuta wierzył, że taka wspólna praca może przekształcać relację, że jest dla pary szansą na zbudowanie relacji innej, niż ta dotychczasowa. I ważne jest, aby choć trochę w to samo uwierzyli ci, którzy w proces psychoterapii wchodzą.
„Aby osiągnąć trwałą więź, musimy być w stanie dostroić się do naszych najgłębszych potrzeb i pragnień i przełożyć je na jasne sygnały, które pomagają naszym ukochanym odpowiedzieć nam. Musimy być w stanie przyjąć miłość i odwzajemnić ją. Przede wszystkim musimy rozpoznawać i akceptować pierwotny kod więzi, zamiast próbować go umniejszać i pomijać.”
Sue Johnson